Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2013
Format : Książka
Ilość stron: 384
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf, Merlin, Matras
Jeszcze zanim książka pojawiła się w Polsce wiedziałam, że coś jest w niej magicznego. Sama okładka już fascynuje, a dodatkowym plusem przemawiającym na jej korzyść jest fakt przynależności do cyklu powieści historycznej wydanej przez Literacki Egmont. Podchodziłam do niej z pewną dozą niepewności, nie wiedziałam bowiem, czego mogę się spodziewać po pisarce, tym bardziej, że było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością.
Data wydania: 2013
Format : Książka
Ilość stron: 384
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf, Merlin, Matras
Jeszcze zanim książka pojawiła się w Polsce wiedziałam, że coś jest w niej magicznego. Sama okładka już fascynuje, a dodatkowym plusem przemawiającym na jej korzyść jest fakt przynależności do cyklu powieści historycznej wydanej przez Literacki Egmont. Podchodziłam do niej z pewną dozą niepewności, nie wiedziałam bowiem, czego mogę się spodziewać po pisarce, tym bardziej, że było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością.
Akcja powieści toczy się w czasach tudorowskich, o których
powiem szczerze wiem niewiele. Czytając jednak pochlebne opinie o realiach i
zachwytach nad Tudorami ciekawa byłam, jak spodoba mi się ,,Alchemia miłości”.
William Lacey, hrabia Dorset po śmierci ojca wraz z rodziną został bez grosza
przy duszy, bowiem jego opiekun za życia uwierzył alchemikowi, sir Arthurowi
Huttonowi, który wierzył, że znajdzie recepturę na złoto. Niestety, nic z tego nie
wynikło, a Will mając dosyć własnych problemów postanowił wypędzić uczonego wraz
z nastoletnią wówczas Eleanor z dworu. Jego jedynym marzeniem było wówczas, aby
już nigdy ich nie spotkać. Tymczasem minęło kilka lat i nadszedł moment, aby
hrabia znalazł sobie żonę z odpowiednim posagiem, aby uratować rodzinę i zapewnić
im godny byt. Wówczas poznał nieznajomą lady, która zafascynowała go od pierwszego
wejrzenia. Co więcej, była oczytana, władała także łaciną i greką. Niestety,
okazało się, że nieznajomą był nikt inny, jak Ellie, dziewczyna, której Will
już nigdy nie chciał spotkać. Czy wybrał miłość i biedę, czy zdrowy rozsądek
zmusił go do ożenku z jakąś zamożną panną?
Muszę przyznać, że na początku nie bardzo potrafiłam się
wczuć w klimat opisywany przez Eve Edwards. Z każdą stroną było jednak coraz
lepiej. Pisarka doskonale oddała klimat epoki – małżeństwa z rozsądku, zhańbienie
panien, które straciły cnotę przed ślubem i intrygi, a także sprzeniewierzanie
się prawidłowej wierze, które było surowo karane, groziła za nie nawet kara
śmierci.
Jak w takich warunkach odnalazł się hrabia Dorset, który miał na wyżywieniu
jeszcze 3 rodzeństwa i matkę. Na szczęście, jedna z sióstr już wyszła za mąż i
nie trzeba się było martwić jej przyszłością. Czy rozważny i poukładany Will
wybrał życie z Ellie, dziewczyną, która nie mogła mu nic zaoferować oprócz swojej
miłości, a może z lady Jane, która mogła wnieść dużo pieniędzy, a jednocześnie
uczynić go nieszczęśliwym do końca życia? Wybór był z pewnością niełatwy.
Najbardziej żal mi Eleanor, która miała ojca, którego interesowała
jedynie alchemia i coraz to nowe sposoby na wynalezienie złota. Zupełnie nie
interesował się córką ani jej przyszłością. Jedynie w chwilach opamiętania
żałował, że nie mógł zapewnić jej dostatniego życia. Czy jednak ich los uległ
poprawie?
,,Alchemia miłości” to bardzo ciekawa opowieść, którą
przeczytałam z przyjemnością. Oczywiście, mogłaby w kilku momentach być
bardziej emocjonująca, jednak, jak na I tom autorka spisała się dobrze. Nie
zabrakło dramatycznych momentów, a sama akcja skończyła się tak, że mam ochotę
na kontynuację. Pokładam nadzieję, że nie dane mi będzie na nią zbyt długo
czekać !
Za egzemplarz książki dziękuję
Przypominam o 2-letniej Nikoli, która potrzebuje naszej pomocy, liczy się każdy grosik.
Bardzo interesująca książka, chętnie sięgnę!
OdpowiedzUsuńmi się podoba ; )
UsuńWspaniale;)
UsuńSkusiłam się..teraz tylko muszę zdobyć książkę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia i miłej lektury życzę:)
UsuńBrzydko pisząc, już się na nią napaliłam. Uwielbiam i czasy i klimat, jaki stworzyła autorka.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo:)
UsuńPięknie recenzujesz nowinki wydawnicze i szkoda, że tak mało mam czasu na czytanie.
OdpowiedzUsuńJa też nie mam go niestety za wiele.
UsuńTudorowie robią furorę, bardzo barwna ekipa. :D
OdpowiedzUsuńNo tak, ostatnio coraz głośniej o nich:)
UsuńKsiążka mogłaby mi się spodobać, niezwykle ciekawie się zapowiada:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się:)
Usuńlubię powieści historyczne, ale niekoniecznie te współczesne. nie mam zbytniej ochoty na "Alchemię miłości", ale jeśli wpadnie mi w ręce.. kto wie :)
OdpowiedzUsuńKtóż to może wiedzieć ;)
UsuńTrzeba będzie przeczytać, bo ciekawość jest ogromna :)
OdpowiedzUsuńNie masz wyboru ;)
UsuńZapowiada się interesująco
OdpowiedzUsuńTak będzie ;)
UsuńTeż chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
Usuńjuż okładka zaprasza do czytania!
OdpowiedzUsuńO tak, jest urocza ;)
UsuńMoje klimaty!
OdpowiedzUsuńWspaniale;)
UsuńTwoja recenzja mnie zaciekawiła :) Być może sięgnę po książkę, jeśli znajdę ją w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę ;)
UsuńCiekawa recenzja. Jakby nie ten brak czasu to bym książkę przeczytała, lubię takie powieści osadzone w przeszłości :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się uda:)
UsuńBędę musiała po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie:)
Usuńdosłownie kilka minut temu czytałam recenzję tej książki, niestety niezbyt pochlebną i teraz mam mętlik w głowie :) czytać, czy nie? chyba na razie sobie podaruję :)
OdpowiedzUsuńZależy kto czego oczekuje po książce ;)
Usuń