,,Pozytywka" autorstwa Agnieszki Lis zbiera w większości pozytywne oceny. Bardzo ucieszyłam się, gdy okazało się, że wygrałam ją w konkursie u Cyrysi. Postanowiłam się z nią zapoznać.
Jakiś czas temu przeczytałam wynotowane cytaty z tej powieści, które, delikatnie mówiąc, nie zachęcały do lektury. Korzystając z wolnego popołudnia, postanowiłam dać jej jednak szansę. Muszę przyznać, że początek faktycznie nie był zbyt zachwycający - ślub dziewczyny ze wsi z warszawiakiem, zaciąganie się na poczet uroczystości, a panna młoda jedyne czym się przejmuje to... potem oraz tym, żeby pięknie się uśmiechać. W końcu na ten zabieg wydali tyle pieniędzy! A ilu gości, 300. Oczywiście nie mogło zabraknąć przepięknej sukni, która ważyła więcej, niż była w stanie udźwignąć. Potem też nie było lepiej, Monika przeprowadza się z Robertem do Warszawy na piętro domu jego rodziców. Mężczyzna jednak nie zamierza ograniczać się tylko do małżonki...
Muszę przyznać, że takiej historii jeszcze nie czytałam. Mogę powiedzieć, że Agnieszka Lis stworzyła powieść, jakiej jeszcze nie było. Nieprzewidywalną, jak życie, z nutą goryczy, ale i radości. Pisarka doskonale wykreowała głównych bohaterów: Roberta, który nie do końca potrafił odnaleźć się w roli męża, uciekał w pracę i przygodne romanse. Do tego Monika, dziewczyna ze wsi, niby szara myszka, a jednak później poznajemy jej inne oblicze. Nie mogę jednak zarzucić autorce ,,Pozytywki" dość szablonowego potraktowania wątku wsi. Z fabuły wynika, że takie dziewczyny nie marzą o niczym innym, niż o wyjściu za mąż, wesele musi być wystawne, a one same nie potrafią odnaleźć się w wielkim mieście. Może i jest w tym trochę prawdy, ale czytając ,,Pozytywkę" miałam wrażenie, jakby pisarka zatrzymała się na ubiegłowiecznych zachowaniach. Przecież świat poszedł do przodu.
Agnieszka Lis to autorka pięciu książek, w tym ,,Pozytywki". Nie jest to powieść wysokich lotów, ot, wprowadza czytelnika w dobry nastrój, choć nie mogę odmówić pisarce lekkości pióra. Pochłonęłam ją w kilka godzin i nie żałuję czasu na nią poświęconego. Jeżeli będziecie mieli okazję i chęci, zapoznajcie się z tą pozycją. Tylko proszę, doczytajcie do końca. Wtedy wszystko się wyjaśni. Obiecuję.
Spotkałam się z bardzo różnorodnymi opiniami na temat tej powieści i przyznam szczerze, że nie jestem do końca przekonana co do tego, czy chcę przeczytać "Pozytywkę". Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńA ja bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńWybieram się w sobotę na "zakupy książkowe" i nie wiem czy nie zakupić tej książki :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak pozytywnie oceniasz tę książkę. Mnie także przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńPewnie bym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńChoć nie mam takiego samozaparcia w sobie i jak książka nudzi mnie już na początku, to raczej nie doczytam jej do końca.
Nie wiem, czy kiedyś po nią sięgnę. Powieść obyczajowe to dobrze mi znana działka literatury, więc jeśli nic odkrywczego pani Lis nie napisała,nie będę się specjalnie rzucać na tę powieść.
OdpowiedzUsuńJakoś niespecjalnie ciągnie mnie do niej. Odnośnie literatury obyczajowej jestem bardzo wybredna.
OdpowiedzUsuń