Data wydania: 2007
Format : Książka
Ilość stron: 156
Półka: posiadam
Do kupienia: Marpress
Nie pamiętam już, kiedy czytałam książkę podróżniczą, zapewne było to bardzo dawno temu. Tym chętniej sięgnęłam więc po książkę Andrzeja Urbańczyka o jego licznych wyprawach tratwą po morzu! Pomimo tego, że pierwszy raz czytałam pozycję tego autora pozycja bardzo mi się spodobała i z pewnością sięgnę po jego inne dzieła.
W wieku 20 lat Andrzej Urbańczyk postanowił wybudować tratwę
i wyruszyć nią na morze. Wiedział, że nie stać go na statek, ani jacht. Nie
przeszedłby nawet kontroli przed odpływem. Tratwa nie była jednak zakazana w
przepisach. Wszystko układało się pomyślnie, powoli zbierali potrzebne
materiały, ojciec obiecał załatwić im drewno. Przeprowadzano z nimi wywiady,
mówiono o nich w telewizji i radio. Autor nie miał jednak łatwo, oprócz tego
studiował chemię. Andrzej Trepka miał być jego głównym pomocnikiem, jednak gdy
usłyszał o zagrożeniu szybko się wycofał. Wyprawa jednak doszła do skutku
dzięki poświęceniu i wyrzeczeniom innych członków załogi…
Szczerze muszę przyznać, że nigdy nie słyszałam o autorze,
choć jest on bardzo sławną osobą. Dzięki swojej determinacji udało mu się opłynąć
na tratwie wiele miejsc, wciąż ją ulepszając. Całości dopełniają wspaniałe
fotografie, dzięki którym możemy się poczuć, jakbyśmy sami widzieli odwiedzane
miejsca. Jest także dołączona płytka z kolejnymi zdjęciami i nagraniami
głosowymi. Książka napisana jest w sposób prosty, tak, jakby to sam autor
prowadził z nami rozmowę o swoich wyprawach. Bardzo mi się to podobało, taki
sposób narracji nie zdarza się zbyt często. Autor nie wstydził się mówić o
swoich uczuciach, przywoływać użytych kiedyś słów, wyrażać opinii o innych
członkach wyprawy. Bardzo mi to zaimponowało, że starał się mimo wszystko być
szczery z czytelnikiem i nie koloryzować niektórych faktów.
Bardzo lubię czytać książki podróżnicze, choć rzadko kiedy
po nie sięgam ze względu na brak czasu. Od czasu do czasu lubię jednak poczytać
o wyczynach innych ludzi, czy fascynujących i odmiennych miejscach znajdujących
się tak niedaleko nas. Dzięki pozycjom o tej tematyce możemy przenieść się w
zupełnie inne rejony za niewielką cenę.
Nazwa tratwy także nie była przypadkowa – NORD miało
symbolizować miejsca, do których chcieli dopłynąć. Mimo wielu przeszkód udało
im się ten cel zrealizować.
,,Tratwą przez Bałtyk raz jeszcze” to wspaniała relacja
Andrzeja Urbańczyka z wyprawy jego i bliskich mu przyjaciół tratwą po morzach i
oceanach w wielu zakątkach świata.
Moja ocena : 9/10
Za egzemplarz książki dziękuję
Może kiedyś:)
OdpowiedzUsuńMoże tak ;)
UsuńNiestety tym razem nie dla mnie:(
OdpowiedzUsuńTrudno.
UsuńBardzo ciekawa pozycja, którą koniecznie muszę przeczytać. Niedawno zainteresowałam się żeglarstwem i staram się rozwijać w tym kierunku oraz doskonalić swoje umiejętności. Niestety muszę za niedługo kupić nowy silnik do jachtu.
OdpowiedzUsuń