Data wydania: 2012
Format : Książka
Ilość stron: 160
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf, Merlin, Publicat
Każdy z nas po części jest dzieckiem, więc nie warto się z tym kryć. Z wielką ochotą, ale i zainteresowaniem sięgnęłam po tą pozycję. Jak zwykle się nie zawiodłam, ta książeczka to strzał w dziesiątkę nie tylko dla pociech!
Najbardziej zafascynowało mnie opowiadanie ,,Martynka w
kuchni”. Dziewczynka, jako młoda kucharka postanowiła pomóc mamie w gotowaniu.
W książeczce podane są przepisy na proste potrawy, które maluch będzie mógł
wykonać z pomocą rodzica. Nie wiem, na ile są one prawdziwe, choć zamierzam to
niedługo sprawdzić !
Moim zdaniem pasję do gotowania warto zaszczepić w dziecku
już od najmłodszych lat, gdyż z większą ochotą poświęci mu się w przyszłości.
Proste i sprawdzone przepisy są jak najbardziej wskazane dla brzdąca.
,,Martynka i Dzień Mamy” to kolejne warte uwagi opowiadanie.
Dziewczynka wraz ze swoim braciszkiem postanowiła zrobić Mamie niespodziankę.
Prezent miał być nietuzinkowy i warty zapamiętania, czy taki się w
rzeczywistości okazał?
Gdy sięgnęłam po tą książeczkę od pierwszych stron
wiedziałam, że się nie zawiodę, tym bardziej, że już wcześniej miałam okazję
zapoznać się w twórczością tej autorki. Pozycja bardzo ładnie wydana, doskonała
dla malucha.
Wszystko napisane prosto, zrozumiale, rymowane wersy
sprawiają, że nie sposób oderwać się od ,,Martynki w domu”. Nakładem
wydawnictwa Papilon wyszły także inne części o tej uroczej dziewczynce, które
mam także ochotę kiedyś przeczytać.
,,Martynka w domu” to wspaniała, pełna mądrości opowieść,
która z pewnością spodoba się najmłodszym, choć myślę, że trochę starsi
czytelnicy także będą zachwyceni.
Moja ocena : 10/10
Za egzemplarz książki dziękuję :
Hej, mam trzy pociechy i "Martynki" nie są mi obce, mamy już niezłą kolekcję, a ostatnio kupiłam zbiór opowiadań "Martynka i jej świat". "Martynka w kuchni" jest niebezpieczna, bo zawsze jak ją czytam to robię się głodna ;-) robiłam z niej chlebojaje i było całkiem smaczne, no i latające naleśniki, tyle, że według własnego przepisu, ale latały baaardzo wysoko. Moją ulubioną jest "Martynka i czarownica" - to pierwsza, którą kupiłam jakieś 11 lat, czytam ją córeczce z przyjemnością
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
kasia
Ja miałam w domu żywą Martynkę, więc bez opowiastek o jej imienniczce się nie obeszło ;) Niemniej mam ochotę na zgromadzenie wszystkich powieści o niej ;)
Usuńbyłoby super, ja też kiedyś miałam taki plan, ale to chyba niemożliwe - jest ich całe mnóstwo :-)
OdpowiedzUsuńNo masakra, jak zobaczyłam, ile tego jest, to się przeraziłam ;) Ale całe życie przed nami !
Usuń