Data wydania: 2013
Format : Książka
Ilość stron: 680
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf, Merlin, Fabryka Słów
Z pewnością możecie zauważyć, że ostatnio zaczytuję się głównie w dwóch gatunkach literackich – fantastyce i kryminałach. Tym razem wybór padł znów na to pierwsze. Gdy zauważyłam zapowiedź tej książki bardzo chciałam ją mieć. Dopiero po czasie zorientowałam się, że jest to III część serii. Muszę przyznać, że podczas lektury zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Soli niedawno otrzymał zaszczytny tytuł dal’Sharuma, wiele
znaczyło to w miejscu, w którym mieszkał wraz z rodziną. Od tej pory nikt nie miał
prawa mu rozkazywać. Nie oznaczało to jednak, że się wywyższał. Działo się wręcz odwrotnie. Nadal pomagał
matce Manvah i siostrze Ineverze w wyplataniu palmowych koszy na zamówienie. Od
tego zlecenia zależały ich dalsze losy. Za zarobione pieniądze mogli opłacić
podatek. Konkurencja jednak nie pozostawała bierna. Gdy chłopak udał się po
alkohol dla ojca pojawiła się Krisha z innymi kobietami. Praca rodziny została
zbeszczeszczano, nikt nie chciał przyjąć od nich połamanych koszy. Jedyną
rekompensatą była służba Soliego na balu u dam Badena, która nie należała do
najprzyjemniejszych czynności. Była jednak bardzo dobrze płatna…
W książce możemy zetknąć się z takimi problemami, jak brak
własnego zdania kobiet, czy podporządkowywanie się mężczyznom. Manvah nie miała
własnej opinii na żaden temat, zawsze pozostawała wierna mężowi. Obawiała się
mu sprzeciwić, tego samego wymagała od swoich dzieci.
Panowała powszechna zazdrość o zamówienia na kosze
wykonywane z liści palmowych. Krisha nie mogła znieść tego, że to jej rywalka
otrzymywała zlecenia, a co się z tym wiązało zarabiała pieniądze. Kosze Krishy
były gorszej jakości, dlatego niechętnie je kupowano. Manhav również nie
pozostawała dłużna wobec haniebnego zachowywania się bohaterki.
Kasaad, mąż kobiety, niczym się nie przejmował. Przynosił
określoną ilość pieniędzy, która nie pokrywała nawet podstawowych wydatków.
Większość zarobków przepijał wraz ze swoimi kompanami, których sprowadzał do
domu. Nie chciał, aby Soli wyplatał kosze, uważał, że było to typowo damskie
zajęcie. Nie obchodziło go to, że mogli nie zdążyć z zamówieniem.
Książkę przeczytałam z przyjemnością. Stosunkowo szybko
zagłębiłam się w fabule, przez co czytanie tej pozycji nie szło mi opornie. Po
raz pierwszy czytałam powieść tego autora, więc nie wiedziałam, jakiego języka
mam oczekiwać. Okazało się jednak, że autor pisał w sposób prosty, dzięki czemu
strony przelatywały mi błyskawicznie. Jak już wspomniałam wcześniej nie
odczułam także braku znajomości poprzednich dwóch części.
Akcja toczyła się dość powoli, nie było żadnego pośpiechu ze
strony autora, co bardzo mi się podobało. Bardzo lubię książki wolno
rozwijającą się fabułą, książka wtedy na dłużej pozostaje w mojej pamięci.
,,Wojna w blasku dnia” to doskonała pozycja z gatunku
fantastyki, którą z powodzeniem można czytać, jako oddzielną powieść, polecam!
Książka została przeczytana w ramach wyzwania
recenzja dodana do wyzwania "Czytam fantastykę",
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję ;)
Usuń