Powiedzmy sobie szczerze, teraz prawie każdy, jak przegląda
blogi i patrzy na zakładkę współpraca to aż go skręca z zazdrości, podziwu,
każdy ma inne pobudki. Nie powiem, że ze mną było inaczej. Z dumą patrzyłam na
to, jak inni dostają książki do recenzji ,,za darmo”, z jakimi super
wydawnictwami współpracują. Gdy zakładałam bloga, chciałam po prostu podzielić
się swoimi odczuciami po przeczytaniu książki. Nie miałam od razu w planach
podejmowania współpracy…
Tak sobie pisałam, jak to lepiej może nie wspominać, bo aż
wstyd porównywać mi ówczesny poziom moich wypowiedzi z teraźniejszym. Moim
zdaniem teraz przynajmniej idzie coś z nich wyczytać, wtedy – mogło być z tym
gorzej ;) Blog rozwijał się, a wraz z nim ja. Po jakichś 2,3 miesiącach, gdy
moje wyniki były zadowalające dla mnie, jak na obecny staż mojego miejsca w
sieci postanowiłam wysłać kilka propozycji do wydawnictw. Jak to bywa na początku
nie wiedziałam, które czego oczekuje, które szuka blogerów z większym stażem.
Jakież było moje zdumienie, gdy dostałam pierwszą pozytywną
odpowiedź bodajże z ImpulsOficyna. Potem były kolejne i kolejne, ja miałam
wakacje, dużo czasu na czytanie. Niektóre wydawnictwa zaczęły odpisywać z
opóźnieniem, nieraz bywało tak, że miałam po kilkanaście książek czekających w
kolejce, nie piszę tego, by się chwalić, lecz by Was przestrzec, moi drodzy czytelnicy.
Bo nie sztuką jest podjąć współpracę z kilkudziesięcioma wydawnictwami, z
których potem trzeba się wywiązać.
Najbardziej chyba denerwują mnie terminy, które ograniczają
recenzenta. Wiadomo, nie zawsze mam ochotę na czytanie, bądź czytanie akurat
danej pozycji, czy gatunku. Współpraca z wydawnictwami niestety się do tego
sprowadza. Są jednak i tacy Państwo zajmujący się reklamą, którzy nie narzucają
sztywnych reguł odnośnie czasu, tylko dają swobodę w tej kwestii. Wiadomo
jednak, że nikomu nie zależy na recenzji powieści, o której każdy już zapomni po
premierze…
Druga sprawa, swoją książkę możemy odłożyć w dowolnym
momencie i wrócić do niej lub nie. Z książkami otrzymanymi nie powinniśmy tak
postępować. Należy przeczytać całą pozycję, aby później w swojej opinii przedstawić
czytelnikowi wszystkie aspekty powieści, na temat której szuka opinie. Opinie,
które oczywiście w jakimś stopniu są subiektywne, jednak między zdaniami idzie
wyczytać, co też dany autor ma do zaoferowania czytelnikowi.
Oczywiście, są też plusy takiej współpracy. Gdyby nie
książki do recenzji pewnie nie miałabym możliwości zapoznać się z tymi
wszystkimi pozycjami, które zagościły w moim domu. Zaraz pewnie wyjdę na
materialistkę. Prawdą jednak jest, że nikt nie wyda kilkuset złotych, aby kupić
książki swoich ulubionych pisarzy. Zaraz powiecie, jest przecież biblioteka.
Zgoda, jednak ja lubię mieć książki na własność, wracać do nich, kiedy najdzie
mnie ochota, a niestety z pożyczonymi pozycjami jest to niestety niemożliwe…
Dzięki współpracy mamy szansę poznać też nowe, bądź małe
wydawnictwa, które po prostu nie mają szansy się wybić wśród tych większych,
starszych. Często takie ,,instytucje” nie mają pieniędzy na reklamę, ale czy
mniejsze wydawnictwo znaczy gorsze? Nieraz na początku jest tak, że bloggerzy
piszą do tych renomowanych wydawnictw, pomijając te nie tak popularne w Polsce.
Muszę przyznać z przykrością, że i ja tak robiłam, gdy jeszcze nie znałam zasad
panujących w tym świecie.
,,Dostajesz książki za darmo” – to stwierdzenie denerwuje
niejednego recenzenta. Za jakie darmo?
Często zrecenzowanie i przeczytanie jednej książki pochłania więcej czasu, niż
niejedna dniówka w pracy. Z tą różnicą, że tam mają za to płacone. Tutaj,
niestety nie. Jedyną zapłatą jest egzemplarz, który po zrecenzowaniu przechodzi
na naszą własność.
Jak już pisałam, współpracą idzie się zachłysnąć. Wciąż
chcemy więcej i więcej. Niekiedy przeglądam blogi i nie rozumiem, jak niektórzy
mogą chwalić się, że współpracują/-ali z kilkudziesięcioma wydawnictwami. Czy
to ma być powód do chluby? Moim zdaniem to fajny sposób na przeczytanie
książek, które pragniemy, jednak nic na siłę. Czy recenzent pracując z tymi 40,
czy 50 wydawnictwami jest w stanie przeczytać każdą pozycję i szczerze ją
ocenić? Czy nie następuje zmęczenie materiału?
Pewnie zaraz mi zarzucicie, że też mam dużo współprac, wiele
książek recenzuję od wydawnictw i w sumie tylko ich recenzje pojawiają się na
blogu. I tu się zgodzę, bo jak przeczytam coś więcej to nie chce mi się tracić
czasu na pisanie o tym, co mnie zachwyciło, a co nie, tylko wolę zapoznać się z
nową pozycją.
Czytam dość szybko i dużo, może nie tyle, ile bym chciała, ale
nic na to nie poradzę. Zajęć na studiach wbrew pozorom nie ma aż tyle, żebym
nie mogła przeczytać kilkaset stron popołudniu, wieczorem, czy rankiem. Jeżeli książka mnie wciągnie to potrafię
naprawdę dużo poświęcić, aby zapoznać się z nią do ostatniego zdania, bo
inaczej moje myśli i tak wciąż krążą wokół losów głównych bohaterów, więc po co
się męczyć?:)
Nie mam dzieci, nie mam zobowiązań. Póki jestem wolna to
czytam. Nie czuję wielkiej potrzeby wychodzenia gdzieś ,,do ludzi”, jestem
raczej typem samotnika, który w książkach odnajduje i buduje na nowo swój
świat. Mi to odpowiada, jeśli innym nie, szkoda.
Nikogo nie krytykuję i nie potępiam, jeżeli przeczyta więcej
niż 10 str. dziennie i również Was o to proszę. Irytują mnie komentarze w stylu
,,Jak to robisz, że tyle czytasz?”. No mam ochotę to czytam, chcę gotować to to
robię. Mam ochotę na spacer to idę. Nie mam z tym problemu. Jednego dnia
ugotuję 10 dań, a drugiego wcale, więc to, co pojawia się na blogu nie jest
adekwatne do tego, co robiłam w dzień, kiedy się to pojawiło.
Podsumowując, współpraca nie jest zła, ale z umiarem. Wszystko jest dla ludzi od ludzi. W
wydawnictwach też są zwykłe istoty, które zrozumieją, gdy nie mamy akurat
czasu, anu przeczytać książki i napisać recenzje. Nie bójmy się pisać do
wydawnictw, przecież nic nie tracimy. Najwyżej nam nie odpiszą, a z każdą kolejną
recenzję tylko doskonalimy swój warsztat pisarski !
nie współpracuję jeszcze z żadnym wydawnictwem i szczerze mówiąc na razie nie czuję takiej potrzeby. myślę, że nie miałabym wielkiej przyjemności w takim czytaniu na wyścigi, choćby i książki były za darmo.. już teraz czuję się trochę zestresowana, ponieważ w kolejce czeka ok. 10 jak nie więcej książek kupionych przeze mnie - co by było gdyby tyle przychodziło co miesiąc? moje życie nie sprowadza się tylko do czytania. lubię posiedzieć przy laptopie, obejrzeć jakiś film, spotkać się ze znajomymi - choć to raczej wiosną, latem. i nie czytam 15 książek miesięcznie, czytam ok. 6-8. jeśli czuję taką potrzebę, to potrafię nad jedną stroną zastanawiać się przez kilkanaście minut. jeśli komuś podoba się mój styl pisania recenzji, to nie przestanie mnie odwiedzać bo przez dwa tygodnie nie pojawi się żaden post, ponieważ czytam powoli acz z prawdziwą przyjemnością jakąś grubą pozycję. przyjemność, nie praca. na pracę przyjdzie jeszcze czas. takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńpewnie :) lepiej mieć kilka-naście ale zaufanych i na stałe współpracujących firm niż co chwila coś innego
OdpowiedzUsuńNo tak, ze współpracy trzeba się wywiązywać:) Poza przeczytaniem książki trzeba ją jeszcze zrecenzować. A pisanie recenzji nie jest prostą sprawą i też zajmuje sporo czasu.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że wszystko ma swoje zalety i wady. Dla mnie współpraca początkowo była samą przyjemnością, gdy zaczęły gromadzić się książki zaczęło mnie to irytować, dlatego teraz zwolniłam tym bardziej że za miesiąc matura. Najważniejsze aby nie zachłysnąć się tymi darmowymi egzemplarzami.
OdpowiedzUsuńJa bloguję już jakieś 9 miesięcy. Bloga założyłam dla siebie, by móc sobie w przyszłości przeczytać, co myślałam na temat danej książki, czy mi się podobała, czy nie. Później pojawiali się pierwsi obserwatorzy i teraz nie piszę już tylko dla siebie.
OdpowiedzUsuńJeżeli o współpracach mowa to właśnie niedawno napisało do mnie pewne wydawnictwo. Byłam zaskoczona, że ktoś się mną zainteresował. Sama nigdy nie pisałam i nie proponowałam współpracy, bo stwierdziłam, że jak komuś moje recenzje się spodobają to sam napisze, nie chcę się naprzykrzać.
Współprace to fajna sprawa, ale trzeba mieć umiar, wiedzieć na ile możemy sobie pozwolić. Czasami bywa tak, że blog staje się męczarnią, ktoś pisze, bo musi zrecenzować to, co dostał. Ja bym tego nie chciała.
Bardzo fajnie to napisałaś! Lubię Twoje recenzje i chociaż nie zawsze je komentuje, to zaglądam do każdej :) Dzięki nim zrobiłam już wiele prezentów na różne okazje.
OdpowiedzUsuńja z żadnym wydawnictwem ani firmą nie współpracuję. Zakładając bloga wiedziałam, że wiele blogerek podejmuje się takich współprac. Niektóre też zakładają swoje blogi tylko po to. Ja założyłam bloga dla siebie, i nie będę pisała do żadnych firm z prośbą o współpracę. Jeśli ktoś mnie zauważy i wyjdzie z propozycją współpracy to być może się nad tym zastanowię.
OdpowiedzUsuńNie potępiam jednak osób które same wychodzą z inicjatywą takiej współpracy, czasami naprawdę fajnie jest dostać coś za darmo i przetestować.
Niestety jednak czasami mam wrażenie, że niektóre blogerki pchają się drzwiami i oknami do wszystkich firm, aby tylko coś dostać do przetestowania. Potem codziennie pojawiają się wpisy tupu " Kolejne współprace" itp. Nudzą mnie takie blogi i wpisy. Jak dla mnie takie blogi nie są zakładane z potrzeby serca tylko z potrzeby dostania czegoś za darmo.
Fajnie, że poruszyłaś taki temat.
Współpracuję z jednym wydawnictwem i bardzo się z tego cieszę. Z jednej strony kuci mnie by napisać do kilku innych, z drugiej - mam tyle ciekawych książek na półkach i w bibliotece, że nie wiem czy miałoby to sens. Czytanie pod presją czasu trochę traci na uroku.
OdpowiedzUsuńDobrze, że są tacy ludzie, którzy chcą czytać i recenzować. Ja dziękuję ci za to jako jeden z autorów recenzowanej książki wydanej przez wfw: "Czas obietnicy - Macierzyństwo magiczne":)Pozdrawiam, Katarzyna Georgiou
OdpowiedzUsuńO tak zgadzam się z tobą... w myśl hasła Co za dużo to niezdrowo :D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego wolnego czasu na czytanie. Pamiętam jak sama byłam na studiach i potrafiłam od rana do wieczora, a potem niejednokrotnie przez pół nocy śledzić losy bohaterów powieści, która akurat pochłonęła mnie bez reszty. Teraz jest z tym czasem kiepsko, ale jestem z siebie dumna, bo w ciągu ostatniego tygodnia przeczytałam blisko 400 stron :D
OdpowiedzUsuńA ja nie mam ochoty współpracować z nikim i propozycje współpracy z reguły odrzucam:) Mój blog, to "Moje miejsce w sieci" i nikt postronny nie ma wpływu na jego treść. Jednak współprac nie neguję, blogi na których można dowiedzieć się o nowościach, też są przydatne:) O ile recenzje się obiektywne i nie wymuszone współpracą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajnie, że o tym napisałaś:)
OdpowiedzUsuńfajnie, że piszesz o tym tak otwarcie :)
OdpowiedzUsuńkażda współpraca ma wady i zalety, podobnie jest z tymi kulinarnymi.
Niestety, współpracami bardzo łatwo jest się zachłysnąć, zwłaszcza na początku. Ja bloga prowadzę od prawie roku i nie ukrywam, że na początku pisałam do tych największych wydawnictw, podczas gdy miałam na blogu raptem kilka, nie do końca dobrych "recenzji". Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam, że trzeba być w tym kimś dobrym, trzeba się doskonalić. Współpraca z wydawnictwem napewno dała mi jakąś motywację do pisania lepszych tekstów.
OdpowiedzUsuńZasilenie domowej biblioteczki jest również ogromnym plusem współprac, gdyby nie to, mój zbiór byłby nieco mniejszy, gdyż raczej wypożyczałam z biblioteki niż kupowałam.
Ogólnie rzecz biorąc współprace oceniam na plus, o ile oczywiście prowadzimy je z umiarem :)
Pozdrawiam :)
Znowu wyjdę na czepliwą, ale podoba mi się ten fragment dzisiejszego postu:
OdpowiedzUsuń"Jak już pisałam, współpracą idzie się zachłysnąć. Wciąż chcemy więcej i więcej. Niekiedy przeglądam blogi i nie rozumiem, jak niektórzy mogą chwalić się, że współpracują/-ali z kilkudziesięcioma wydawnictwami."
Na forum kanapy też dałaś z tym czasu, a potem skasowałaś jedno konto i udzielałaś się z drugiego. No ale to tak tylko na marginesie.
Blogerzy niekiedy nie patrzą na to do kogo piszą o współpracę, ale biorą wszystko jak leci. Zdaje sobie sprawe z tego, że machina sama się nakręca i z czasem nie którzy nie wyrabiają i nie zdają sobie sprawy z konsekwencji.
Zastanawiam się czasami: po co ludzie piszą o tym, którą książkę otrzymali od kogo i to aż po kilka razy do danej pozycji. No ale każdy robi tak jak mu pasuje i tyle.
W sumie i tak wkurza mnie wywyższanie się blogerów, którzy są starsi stażem. Uważają się za bogów, krytykują młodych za chęć podjęcia współpracy, a sami nie pamiętają jak wyglądały ich starty. Być może faktycznie nie zaczynali od współprac podczas tworzenia bloga, bo 3lata niemalże nikt o tym nie wiedział, ale jak zrobiło się o tym głośniej, to też nieco palma im do głowy odbijała. Potem zrobiła się znowu moda na rezygnacje z tej formy zdobywania ksiazek, tlumaczona ogromem książek posiadanych w domu i najeżdżaniem na Młodych. Do dziś większość i tak coś skrobie od wydawnictw i tak. A tworzenie na blogach postów pt "grzeszki blogerów", albo inne takie śmiry, przestały mnie już bawić, bo jak widać niektórzy blogerzy, którzy pragną dla blogosfery jak najlepiej, zajmują się tylko szumem wokół własnej roboty i ciągle gadają o jednym.
Ostatnio nie mówi się o niczym innym. Współpraca podzieliła i bloggerów i "nakanapową" społeczność. Co kto robi, jego rzecz, a to, czy zgrzytamy zębami z zazdrości, widząc ilość współprac, czy patrzymy na recenzenta pogardliwie, świadczy tylko o nas samych. Póki wydawnictwa będą chciały rozdawać egzemplarze do recenzji, chętni się znajdą. Sama współpracuję z jednym wydawnictwem i chętnie podejmę jeszcze jakieś współprace. W międzyczasie czytam wiele własnych książek. Zdarzyło się parokrotnie, że przestałam odwiedzać blogi ewidentnie nastawione na dużą ilość książek - ile razy widziałam recenzje z błędami ortograficznymi, pisane dla wydawnictwa, ile recenzji, których 3/4 stanowiło streszczenie książki i spojlery - nie potrafię zliczyć.
OdpowiedzUsuńTo od nas samych zależy, jak pokierujemy swoim rozwojem, czerpaniem korzyści i przyjemności z tego zajęcia i powinniśmy skupiać się na sobie, a nie rozglądać się wokół, żeby potępiać pracę innych lub bezsensownie im zazdrościć.
No to ja będę jedyną, która się nie zgodzi, co do ilości współprac. Zdaje mi się, że mylimy pojęcie ilości współprac z ilością otrzymywanych pozycji. Można współpracować z setką wydawnictw, a brać nieliczne interesujące mnie pozycje. Chodzi o swobodę i wybór. Swoją drogą, że trzeba umieć cenić siły na zamiary i nauczyć się odmawiać... :)
OdpowiedzUsuńNo tak, bo taki recenzent by tonął w tych książkach, jakby z każdego wyd. wziął chociaż 1 pozycję ;D
UsuńAle z drugiej strony, skoro nie współpracuje z niektórymi regularnie bądź było to jednorazowe to po co te banerki tam wiszą? Żeby inni zobaczyli, z jakimi ,,dużymi" współpracował?
Myślę, że dla większości banerki to formalność. Ja z nich zrezygnowałam, bo mi do wystroju nie pasowały, ale generalnie nie mam nic przeciwko :D Ja bym już teraz dyskutowała co oznacza regularnie, bo dla jednego to będzie książka raz na pół roku, a dla drugiego egzemplarz każdego miesiąca. To wszystko jest bardzo ruchome.
UsuńNie za bardzo rozumiem co jest złego w tym,że Blog Pani X bądź Pana Y ma zamieszczone "banerki"" z nazwami wydawnictw z którymi współpracuje?
OdpowiedzUsuńMnie to osobiście w żaden sposób nie razi, a chyba patrząc na Twój tok rozumowania powinno..
Nawet niech będzie ich 200, co z tego? Jeżeli uznasz,że recenzja takiej osoby jest dla Ciebie nie wystarczająca bo za mało treściwa poszukaj innej, po problemie.
Nie znam Cię, ale mam wrażenie,że jesteś bardzo "czepialską" oraz zazdrosną osobą.
Ja nie współpracuje z nikim, tytuły jakie przeczytałam są moje prywatne, bądź pożyczone, a jednak nie mam takiego problemu jak Ty. Już raz Ci pisałam,,powtórzę to drugi, zastanów się nad tym co piszesz.
Wymądrzasz się i to bardzo razi, rób swoje i nie zwracaj uwagi na innych.
Chyba,że nie masz innego zajęcia...
Pozdrawiam:)
Akurat to Ty nie przyjmowałaś do wiadomości,że ktoś może mieć dane zdanie na dany temat, niż Ty, więc wybacz...
UsuńJa napisałam swoje odczucia, podobnie, jak wiele innych blogerek. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy napadli. Wyraziłam tylko SWOJE ZDANIE!
Może jestem czepialska. Widocznie DOKŁADNIE nie przeczytałaś posta, bo przecież pisałam, że zazdrościłam współprac z renomowanymi wydawnictwami i nie ukrywam, że nadal tak jest. Ale motywuje mnie to do tego, aby pisać coraz lepsze recenzje.
Wiesz jesteś bardzo opryskliwą osobą i nie będę się więcej zniżała do Twojego poziomu...
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tych powodów nie odwiedzam Twojego bloga,co by nie psuć sobie humoru. Każdy ma swoje ulubione i niech je odwiedza, tak będzie najlepiej :)
UsuńŻyczę miłego dnia !
Faktycznie może wkurzać, ze muszę przeczytać książkę w jakimś terminie, jako ucząca się i pracująca matka nie mam za dużo czasu i nie zawsze mogę czytać, tyle ile chcę :( ale wizja darmowych książek jest cudowna :)
OdpowiedzUsuńUmiar, umiar i jeszcze raz umiar. Bo właśnie nie sztuką jest nawiązać wiele współprac i potem z językiem na brodzie wszystko wykonywać tylko tak jak piszesz. Trzeba brać tyle ile będziemy w stanie dobrze i terminowo zrecenzować. Co do ilości banerków, dla mnie to swego rodzaju portfolio, dające wydawnictwom i firmą ogólny obraz tego z kim dany blog współpracował.
OdpowiedzUsuńZawsze będą jakieś wojny pomiędzy blogerami. Ja prowadzę bloga kulinarnego i też ciągle jesteśmy atakowani. Kruszynko, dobrze, że wyraziłaś zdanie na ten temat, ale z drugiej strony wywołałaś niejako lawinę.
OdpowiedzUsuńJednak w 100% się z Tobą zgadzam. Zazdroszczę Ci bardzo tych książek. Ja też uwielbiam czytać, jednak książki muszę kupować. Czasem kusi mnie, żeby założyć również bloga "książkowego" ale nie wiem, czy bym wyrobiła czasowo. A niech sobie inni myślą, co chcą.
Ja mam na blogu reklamy, banerki i co z tego. To moje miejsce w sieci i robię tam co chcę, nie robiąc nikomu szkody ani przykrości.
Tak więc Kruszynko, róbmy swoje, czytajmy, gotujmy, komentujmy, współpracujmy. Pozdrawiam :-)
Sporo zostało już powiedziane w tym temacie, a i zgadzam się z częścią Twojej wypowiedzi w tym poście. "Co za dużo to niezdrowo", jak brzmi przysłowie, albo "Co za dużo to i świnia nie chce", ale przecież każdy robi co chce, jak chce i po co chce. Najbardziej boli brak rzetelności u niektórych (nie mówię, że Ty! po prostu czasem się z tym spotykam, ale nie wytykam). I irytuje ten szum wokół współprac, jakby tylko to się liczyło. Współprace, współprace... A gdzie radość z czytania? O tym już mniej się mówi, a przecież każdy z nas w pewnym stopniu ją odczuwa :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej robić to, co się chce i w jaki sposób się chce i tyle.
Pozdrawiam ;)
Współpracą można się "zachłysnąć" i jest to niestety prawda. ;) Ukończyłam egzemplarze, które dostałam wcześniej i zostały mi tylko dwie, nie czuję więc presji, jednak powiedziałam sobie: nigdy więcej! Ostatnio sama się obłowiłam nowościami, po tylu pozytywnych recenzjach i nawet nie miałam, kiedy ich przeczytać, nie wspominając już o książkach z biblioteki... Także teraz wybieram tylko książki, które mnie interesują i zazwyczaj biorę tylko jedną lub dwie. :)
OdpowiedzUsuńWszystko ma swoje plusy i minusy. Tutaj plusem są na pewno książki. Podoba mi się sposob w jaki opisałaś współpracę z wydawnictwami. To na pewno wyjątkowa przygoda :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marie Bell
Zgadzam się, współpraca fajna sprawa, tylko nie można sobie dać wejść na głowę. Prowadzę bloga od dwóch lat. Recenzuje i filmy i książki. Interesują mnie tylko konkretne gatunki. Wybierałam więc wydawnictwa w nich się specjalizujące. Pierwszą współpracę podjęłam chyba po pół roku działania bloga. Wcześniej nie ma co zaczynać, bo po pierwsze niewielka ilość wpisów robi marne wrażenie na wydawcy, po drugie niewielka ilość czytelników, lajkujących czy komentujących też odstrasza. No, chyba, że od razu masz kółeczko adoracji i tysiące wyświetleń:) Z mojego doświadczenia wiem, że najciężej układa się współpraca z dużymi oficynami. Mają tam w działach promocji nieziemski burdel i ciężko się dogadać. Szczególnie początkującym polecam małe wydawnictwa. Im z resztą bardziej zależy na promocji. Druga rzecz, stała współpraca może być męcząca. Jeśli wydawca zwącha, że blog jest popularny zaczyna wciskać absolutnie wszytko. Powiedzmy zamawiam jedną książkę, dostaje jeszcze cztery inne zupełnie nie dla mnie... To się zdarza najczęściej w oficynach łączonych. Z czego pierwsze wydawało thrillery i kryminały a drugie romanse i obyczajówki. Wiem, że ciężko w takiej sytuacji powiedzieć- nie dziękuję, zwłaszcza jeśli zależy Wam na współpracy. Ale co zrobić? Czytać to co nas zupełnie nie interesuje? Chyba nie warto. Na samym początku współpracy warto napisać co nas interesuje i że nie gromadzimy książek hurtowo. Ja tak robię i zazwyczaj 'dociera'. Najczęściej podejmuje współprace okazyjną, czyli wypatrzę sobie jakąś książkę i piszę konkretnie w jej sprawie. W ten sposób nie jestem 'na smyczy'. Nie warto też być zbyt roszczeniowym czyli w pierwszym mailu do wydawcy nie wywalać całej listy książek, które się chce. Zaproponować jedną, max dwie. Wywiązać się z obietnicy recenzji i na przyszłość zachować sobie namiar. Nieraz przez pół roku nie piszę ani jednej recenzji dla danego wydawnictwa, ale jak pojawi się coś interesującego daję znać. Jeszcze inna sprawa, jakoś recenzji, wiadomo, że musi być napisana dobrze, ale też szczerze. Same pochwały to głupota, recenzent myśli, że w ten sposób zaskarbi sobie sympatie wydawcy a efekt jest odwrotny. Ktoś może pomyśleć, że wcale książki nie czytaliście, tylko złożyliście hołd pochwalny pod publikę. Sami autorzy wolą też odrobinę konstruktywnej krytyki niż 'głaskanie'. Tyle ode mnie, może komuś przyda się to co napisałam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ilsa