21 marca nieodłącznie kojarzy się z pierwszym Dniem Wiosny, a także Dniem Wagarowicza. Przyznajcie się, ile razy nauczyciele nie doczekali się Was w szkole w ten dzień? ;)
Nie chcę skłamać, ale nie pamiętam, czy poszłam na wagary w ten dzień. Kiedyś w podstawówce pamiętam, że pani wychowawczyni się bardzo zdenerwowała, były kwiatki itd., ale nie pamiętam, czy uczestniczyłam też w tym procederze. W gimnazjum i liceum to już wiadomo, raczej nikt nie uciekał z zajęć, a nauczyciele byli wyrozumiali w ten dzień.
W tym roku nawet gdybym chciała to i tak nie dali mi takiej możliwości, bo wszystkie piątki mamy wolne. Oczywiście nie narzekam i cieszę się niezmiernie, bo weekend zaczynam już w czwartek. Jakoś nigdy nie zwracałam uwagi, czy to 21 marca, czy może 20. Dzień, jak co dzień. No może jedynie patrzyłam na datę ze względu na wyglądające nieśmiało słoneczko, które zwiastowało zdjęcie zimowych ubrań i przywdzianie czegoś lżejszego.
Kiedyś w Dzień Wagarowicza przygotowywało się Marzanny i topiło je, aby wiosna szybciej przyszła i przegnała zimę. A jak to jest teraz? Czy dzieci w podstawówce nadal w tym uczestniczą? Ja pamiętam barwne korowody małych skrzatów, które dzielnie maszerowały ze swoimi paniami. Przypomniałam sobie właśnie jeszcze jeden obyczaj związany z Dniem Wiosny. Kto chciał przebierał się wtedy i było bardzo kolorowo w szkołach.
A Wy jak obchodziliście ten dzień, o ile w ogóle to czyniliście ?
Ehh poszłabym spalić czy utopić Marzannę :) Pamiętam tylko raz w podstawówce braliśmy udział w czymś takim. Z uciekania pamiętam jeden dzień w gm, ojj nauczycielka się strasznie zdenerwowała, tym bardziej, że przyszła jedna osoba, która nas wykiwała. Kolejnego roku pojechaliśmy na wycieczke, ale nie pamiętam czy było to w pierwszy dzień wiosny.. Wiem, że jakaś wioska obok - mały lasek - autobus miejski. Mieliśmy umówiony powrót o jednej godzinie. Okazało się, że autobus podjechał - byliśmy wszyscy oprócz nauczycielki z opiekunem :D Nie myśląc długo, wsiedliśmy w autobus, bo to przecież pani się spóźniła, a nam 15latkom nic w drodze nie mogło się nic stać. Jednak kilka osób bojąc się reakcji nauczycielki wysiadło na najbliższym przystanku i wróciło się do umówionego miejsca w oczekiwaniu na kolejny autobus, który miał być za godzinę. Śmialiśmy się w autobusie ale i denerwowaliśmy, co będzie następnego dnia. A była chryja i wezwanie zebrania dla rodziców :D Najlepsze, że napadli oni na babkę, że to jej wina i kobitka spasowała. Jakoś szczególnie zapadła mi w pamięci ta wycieczka jak żadna inna, fajna była - a my podzielona klasa, w końcu się na jeden dzień zjednoczyliśmy :)
OdpowiedzUsuńTaka przygoda na całe życie;)
UsuńJa właśnie nie pamiętam, czy byłam, czy też nie.
OdpowiedzUsuńNo szkoda.
UsuńMi dzień wagarowicza był zawsze obojętny...szłam za większością:)
OdpowiedzUsuńAle na studiach...dzień święty zaczęłam święcić, a co:)
Na pewno byłaś przykładną studentką:)
Usuń