W zeszłą sobotę miałam być w Poznaniu na spotkaniu z kucharzami z 2. edycji MasterChef'a oraz na spotkaniu autorskim z Magdaleną Witkiewicz. I co? I nic, we wtorek zaszalałam, w środę już ledwo dyszałam, a w czwartek nie byłam w stanie się ruszyć. Do następnego czwartku nie wychodziłam z domu.
Nauczyłam się jednego, jeżeli czegoś bardzo, bardzo chcę to mogę być pewna, że coś mi wyskoczy, jakieś nieprzewidziane sytuacje, które pokrzyżują mi plany. A gdy na zupełnym luzie wpadnę na coś kilka godzin, czy dni przed to jakimś cudownym zbiegiem okoliczności wszystko się udaje. Teraz w planach pochorobowych oprócz powrotu na uczelnię mam spotkanie Bydgoszcz bloguje #3, na które się wybieram tylko dlatego, że przepadają nam ostatnie zajęcia i zdążę. Poza tym jestem ciekawa bydgoskich blogerów ;)
We wtorek znów mam zamiar może zahaczyć o jakieś kino i Park Hotel Bydgoszcz w celu ustalenia szczegółów odnośnie WOW. A w środę, a w czwartek... A może już wystarczy? Straciłam tydzień w domu na chorowanie i nie chciałabym znowu wrócić do łóżka z niemożnością oddalania się za daleko i łykaniem ogromnego antybiotyku. Więc w środę i w czwartek sobie poleżakuję, odpocznę, nie ma co się przemęczać. I planować, pamiętajcie. Spontaniczne działania są najlepsze.
Odnośnie planów to takie długoterminowe działania nigdy mi dobrze nie wychodzą, bo im bliżej terminu to albo mi się nie chce, albo wyskoczy jakaś inna impreza i szkoda mi odwoływać. Tak więc planowanie raczej nie jest dla mnie. No chyba, że takie duże imprezy, jak Blogowe WOW, ale to coś innego. Chociaż kolejną odsłonę postaramy się zrobić szybciej, niż za pół roku. Wiecie, jak to jest. Z planami różnie bywa...
Jak ja to dobrze znam...mi z reguły zawsze daleko sięgające plany zawsze się komplikują...Chyba trzeba być spontanicznym :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba na to postawię.
UsuńZgadzam się z Tobą w 100procentach.. Powiem szczerze, że w zeszłym roku miałam wielkie plany, które hops i nie wypaliły, bo się wszystko pokrzyżowało. Potem jeszcze kilka planów runęło, było mi smutno, i zdałam sobie sprawę, że nie ma co planować, tylko żyć na spontanie, bo zazwyczaj coś wypada. Także w przyszły czw bardzo chciałabym pojechać do Wrocławia na spotkanie z Elżbietą Dzikowską, ale nie planuję, bo pewnie wtedy się nie uda wyjazd i będę zła, a tak może się pozytywnie zaskoczę ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę, żeby Ci się udało.
UsuńA ja się zastanawiałam, czemu nie pisałaś nic o spotkaniu z Witkiewicz. To już wiem. Szkoda. :/
OdpowiedzUsuńZdrowiej!
Na Fb pisałam, nawet nie pomyślałam, żeby post napisać.
UsuńTo obie się tak załatwiłyście z Martyną :/
OdpowiedzUsuńNo tak jakoś.
UsuńJa już dawno sobie powiedziałam, że więcej planować nie będę...! Bo większość i tak nie dochodzi do skutku. Nie ma sensu :P
OdpowiedzUsuńI dobrze :P
UsuńU mnie to jest tak, że jak coś planuję, to akurat kilka dni przed się rozchoruję.
OdpowiedzUsuńTak też mam teraz...
Trzy miesiące temu kupiłam bilet na jutrzejszy koncert, a w poniedziałek sie rozłożyłam... Ale pojdę, nawet jesli miałoby to nadwyrężyć moje zdrowie.
No szkoda by było.
UsuńOj planowanie to przestarzały zwyczaj :P
OdpowiedzUsuńDo tej pory bym się nie widywała z psiapsiółą gdyby nie spontan ;)
Coś w tym jest ;)
UsuńRacja, nie ma co planować. Bez planów szybciej się uda coś zrobić.
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńNiektóre sprawy trzeba planować, ale takie nieplanowane często są miłą niespodzianką :)
OdpowiedzUsuńDokładnie;)
Usuń