Istnieją dwa rodzaje podejmowania gości - jeden zastaw się, a postaw się, a drugi no cóż.. zastaw się trochę mniej :D
O pierwszym typie pisałam kilka dni temu. Polega on na tym, że stoły są zastawione dość obficie, a gość nigdy nie wychodzi głodny. Gdy spodziewam się gości i wiem o tym od dłuższego czasu wtedy zazwyczaj coś piekę, jeżeli w ostatniej chwili - kupuję ciasteczka. I nie, nie najmniejszą paczkę. Chociaż, są wyjątki. Wyznaję zasadę, że tak, jak ktoś mnie podejmuje, tak i ja podejmę jego. Jeżeli więc ktoś chytrzy na podejmowaniu zaproszonych to ja też nie będę się przesadnie z kasą rozwalać.
Jak to mówią picia Ci u nas dostatek. Z racji tego, że sama dużo piję moim gościom proponuję to samo. Mam w szafce zawsze kilka rodzajów herbat, ba, nawet jakaś kawa się znajdzie, więc każdy może wypić to, na co ma ochotę. Na początek proponuję jeden ogromny kubek, po jakimś czasie, gdy rozmowa toczy się dalej serwuję kolejny napój, jeżeli ktoś ma ochotę. Gdy zabraknie jedzenia na stole donoszę więcej. Nie wyobrażam sobie, żeby gość siedział głodny lub prawie wycieńczony.
Istnieje jednak druga grupa osób, które mają zupełnie inny pogląd na te sprawy. Spotkałam się z nimi, słyszałam o nich i do dziś ścierpieć nie mogę tego rodzaju przyjęć. Na czym one polegają? Na kupieniu na ostatnią chwilę jakiejś czekolady, chrupek [dodaj ulubione], które... No właśnie, które to zostają w 3/4 skonsumowane przez gospodarza, zanim gość zdąży się w ogóle zorientować, że może też by miał ochotę skosztować. Jak już pisałam, nie chodzę się nigdzie najeść do syta, ale są też chyba jakieś granice kultury, prawda?
Ścierpieć nie mogę też podawania nieświeżych produktów, typu leżące już dłuższy czas otwarte paluszki, czy wafelki, które lata świetności mają już dawno za sobą. Skoro podejmujesz gości, to chyba masz pojęcie o tym, że wiążą się z tym faktem choćby minimalne wydatki, które musisz na ten cel poświęcić. Skoro nie masz ochoty to nie zapraszaj nikogo, bo to później tylko niedobrze wygląda.
Jak już pisałam, potrafię być wredna i jeżeli ktoś mnie podejmuje ,, na odwal się" to niestety, ale u mnie nie może oczekiwać wykwintnej uczty. A co Wy o tym sądzicie?
Też tak sądzę, że należy podejmować naszych gości w taki sam sposób, jak oni to robią w przypadku naszej wizyty.
OdpowiedzUsuńDokładnie.
Usuńnajgorszą rzeczą, jaką można mi podać to szarlotka śmierdząca stara blachą lub ciasto z kremem z lodówki które przeszło kiełbachą, od razu mówię, ze nie zjem tego bo śmierdzi blachą lub lodóką
OdpowiedzUsuńo tak! i ja podpisuję się pod tym!
UsuńEeee nigdy bym nie podała takiego czegoś.
UsuńWczoraj oglądałam kawałek ,,Kogel mogel", gdzie Kasia szykując przyjęcie podała sałatki itd, na co przyszła gospodyni i podała ... paluszki. Zachowanie gości bezcenne :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to lekka przesada. Każdy zapraszając gości powinien być pewny tego ,że musi coś przygotować.
OdpowiedzUsuńNiektórzy na prawdę idą na łatwiznę kupując gotowe w sklepie. Ja jednak wolałabym po prostu sama coś przygotować, upiec.. Sama frajda i efekty może nie takie jak z cukierni ale przynajmniej wiem , co jest dodane do moich ciastek ;]
To już swoją drogą.
UsuńDokładnie jak piszesz, skoro zapraszam to powinnam podać coś dobrego ale nie muszę przecież robić przyjęcia na pokaz.
OdpowiedzUsuńPrzyjęcia nie, ale minimalny wysiłek jest wskazany.
Usuńodwiedzając kogoś nigdy nie oczekuje, żeby podejmował mnie czymkolwiek, nie ma dla mnie znaczenia czy na stole jest ciasto, ciasteczka, czy tylko paluszki i krakersy, nie idę jeść tylko na pogaduchy, ale nigdy też nie chciałam, by moje towarzystwo było dla kogoś uciążliwe, dlatego zabieram ze sobą kawałek ciasta lub sałatkę i przede wszystkim zawsze uprzedzam o swojej wizycie. mam możliwość pochwalenia się swoimi nowo nabytymi przepisami, nigdy nie ma sytuacji, że na stole stoi sama herbata, a gest z mojej strony jest zawsze dobrze odbierany.
OdpowiedzUsuńjeśli zaś chodzi o spotkania w większym gronie, czyli np w 3 czy 4 pary zawsze przed spotkaniem zdzwaniamy się i ustalamy, co kto przygotuje, dzięki temu spotkanie nie przeradza się w stanie "w garach" i osoba zapraszająca nie jest obciążona kosztami i poświęceniem czasu na przygotowanie imprezy. taka metoda pozwala nam na częstsze spotkania i czerpanie tylko i wyłącznie przyjemności z owych spotkań.
Też prawidłowe podejście. Jeden będzie stał w kuchni 3 dni,a drugi przyjdzie i zje to w godzinę, zadowolony z wyżerki.
UsuńUwielbiam ten film, a konkretny fragment jest moim ulubionym :D
OdpowiedzUsuńTo tak, chodziło mi o motyw podejmowania gości.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńJa idąc w gości nigdy nie oczekuję, że opcham się tam smakołyki.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze !
Usuń