niedziela, 29 czerwca 2014

,,Jeszcze jeden dzień" Mitch Albom

Mimo, że ,,Zaklinacz czasu" nie do końca mnie pochłonął po wielu pozytywnych recenzjach postanowiłam zapoznać się z najnowszą pozycją Mitcha Alboma pt. ,,Jeszcze jeden dzień".


Zawsze wydaje nam się, że mamy jeszcze czas. Nie śpieszymy się z załatwianiem zaległych sporów, wyjaśnianiem konfliktów. Bo mamy czas. A co w momencie, gdy okazuje się, że tego czasu już nie ma? Bardzo dotkliwie przekonał się o tym główny bohater tej historii, Charles ,,Chick" Benetto. W dzieciństwie preferował towarzystwo ojca, był synkiem tatusia, a Roberta, jego siostra - córeczką mamusi. Pewnego jednak dnia ojciec zniknął i przez długie lata nie było wiadomo, co się z nim dzieje. Pozostawił po sobie jednak coś ważnego - zamiłowanie Chicka do bejsbolu, które było ważniejsze, niż matka.

Do pewnego momentu całe jego życie zajmował sport. To ojciec zaszczepił w nim miłość do tej dyscypliny, to on go dopingował do działania. Charles najbardziej liczył się z jego zdaniem, w końcu był synkiem taty, a nie mamy. Los jednak postanowił z niego zakpić. Przez zawirowania życiowe popadł w rozpacz. Los, który tak z niego drwił postanowił podarować mu jeszcze jeden dzień... Czy dobrze go wykorzystał? Czy udało mu się uporać z wyrzutami sumienia?

Podobnie, jak w ,,Zaklinaczu czasu" akcja nie toczy się zbyt szybko, jednak moim zdaniem ta pozycja jest o wiele bardziej ciekawa i porywająca od bestselleru, który opowiadał o upływającym czasie. Często nie zdajemy sobie sprawy, że czas ucieka, a my nic sobie z tego nie robimy. Nie łagodzimy konfliktów, nie rozmawiamy, nie spędzamy ze sobą czasu. Bo przecież jeszcze mamy czas. Chick, główny bohater też miał czas, którego jednak zabrakło.

Jest to bardzo poruszająca historia opowiadająca o dzieciństwie głównego bohatera, jego drodze do kariery, zawirowaniach życiowych. Z każdą kolejną stroną autor odkrywał przed nami kolejne tajemnice. Powieść czyta się bardzo szybko, nie można się od niej oderwać, ale to zakończenie sprawia, że pozostaje ona w naszych umysłach na dłużej. Ostatnio chyba robię się zbyt emocjonalna, ale gdy przeczytałam ostatnie zdania łzy stanęły mi w oczach. Choćby dla nich warto przeczytać tę historię. Przystanąć, zastanowić się, czy nie warto zwolnić bieg, usiąść przy stole, porozmawiać. Nie tylko z Mamą, przecież każdy kiedyś odejdzie. A kiedy, nie zależy już od nas.

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014
Format : Książka
Liczba stron: 226
Półka: z biblioteki
Do kupienia: Gandalf, Merlin, Znak



10 komentarzy:

  1. A to chętnie przeczytam! Tego autora czytałam tylko właśnie ,,Zaklinacza czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością jest to piękna książka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi również podobała się zarówno ta książka, jak i Zaklinacz :-) tak jak piszesz, w tych książkach nie ma szybkiej akcji, ale za to dają one do myślenia. Sprawiają że człowiek zatrzyma się i zastanowi nad tym, na co zwyczajnie nie zwraca uwagi

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze, ale po tej recenzji chyba to nadrobię. Ciekawie się zapowiada :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś czas temu udało mi się zdobyć ten tytuł na wymianie, jednak w tym pierwszym wydaniu. I tak sobie stoi i czeka... Chyba sięgnę po ten tytuł wcześniej, bo widzę, że warto zwrócić na niego szczególną uwagę - czas przecieka nam przez palce....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam nawet, że było wcześniejsze wydanie. Ciekawa jestem, jak Ci się spodoba.

      Usuń