Przynajmniej raz, mówiąc, że książka była pyszna nikt nie będzie mógł zaprzeczyć, że mówię nieprawdę. Smaki i aromaty wydobywające się ze stron tej pozycji zapewnią Wam niesamowite wrażenia.
Nino Latini nie był chłopcem, jakich wiele. Od młodych lat kosztował wszystkiego,co nasunęło mu się pod rękę i bynajmniej nie były to tylko potrawy. Był ciekaw, czym smakują cegły, przedmioty codziennego użytku. W tej przygodzie nieodłączną kompanką była Tessina Albizzi, którą jej zasadnicze wujostwo postanowiło wydać za dobrze urodzonego Bartolomiego Baroniego i Nino nie miał w tym względzie żadnych praw do dalszych kontaktów z ukochaną. Od nastoletnich lat związał się więc z kuchnią, w której eksperymentował, tworzył nowe połączenia smakowe. Czy w tym wszystkim udało mu się zapomnieć o młodzieńczej miłości? Jak potoczyły się dalsze losy Nina i Tessiny?
Muszę przyznać, że na tę pozycję miałam ochotę już od czasu, gdy pojawiła się w księgarni. Wtedy też przeczytałam fragment wyrwany z kontekstu i doszłam do wniosku, że jednak nie mam na nią ochoty, bo mnie przeraża. Szczęśliwym trafem los dał mi ponowną szansę zaznajomienia się z doskonale wyważoną lekturą autorstwa Philipa Kazana. Jest ona doskonała pod każdym względem. Została podzielona na 5 spójnych ze sobą części. Mimo swojej objętości nie nuży czytelnika, a z każdą stroną autor rozbudza wręcz jego apetyt.
To powieść, w której czytelnik jest ciągle głodny, a opisy przyrządzanego jedzenia działają na psychikę i pobudzają zmysły. Nie bez powodu książkę poleca sam Wojciech Modest Amaro. Lektura nie jest może zbyt śpieszna, jednak nie nuży, a pochłania i wciąga w świat Florencji. Akcja toczy się na przestrzeni kilku, czy nawet kilkunastu lat, a my z każdą stroną poznajemy losy bohaterów, którym trzeba przyznać, że nie są szablonowe. Jeżeli macie ochotę na nietuzinkową lekturę, ,,Apetyt" będzie do tego odpowiedni.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014
Format : Książka
Liczba stron: 576
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf, Merlin, Znak
Książkę otrzymałam dzięki uczestnictwu w Blogowym WOW i wsparciu Wydawnictwa Znak.
Fabuła jakoś do mnie nie przemawia, niestety. Raczej odpuszczę :) I wydaje mi się, że kobieta na okładce pojawiła się również na okładce książki Belindy Alexandry "Toskańska róża"...
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Chyba zjadłabym wszystkie zapasy ze swojej lodówki przy tej książce :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka zbiera same pozytywne recenzje, musi coś w niej być:)
OdpowiedzUsuńCiekawa, ale ja jestem na etapie zrzucania kilogramów, więc chwilowo nie sięgnę po tę apetyczną powieść;)
OdpowiedzUsuń