Gdy zaczęłam jej lekturę, miałam pewne wątpliwości, czy to na pewno książka Kasi Zyskowskiej-Ignaciak, którą znam z naprawdę świetnej ,,Wiecznej wiosny" i ,,Niebieskich migdałów". Chyba nie...
Pierwsze 120 stron to była jakaś porażka. Nie potrafiłam się wciągnąć w tę książkę, historia mnie nie interesowała, wynajdywałam 10 wymówek, aby tylko nie musieć jej dalej czytać. Gdy jednak zostało mi niespełna 180 stron do końca w niedzielę postanowiłam ją dokończyć. I wiecie co? Jakbym czytała zupełnie inną historię. Raz dwa pochłonęłam ,,Przebudzenie" do końca i stwierdziłam, że albo fabuła stała się bardziej dynamiczna, albo to ja wtedy byłam przemęczona. Sama nie wiem.
Zuzanna to dziennikarka, która miała do wyboru albo pisać do niezbyt renomowanej prasy i zarabiać więcej, albo postawić na jakość i żyć w niepewności, czy starczy jej do przysłowiowego pierwszego. Wybrała pierwszą opcję. Tak samo, jak Marcina. Faceta okazjonalnego, z którą łączyły ją wieczorne wyjścia i namiętne noce. Po śmierci ukochanej babci nie potrafiła sobie poradzić z jej stratą. Na domiar złego otrzymała spadek. Wyczuwała jednak od początku, że coś jest z nim nie tak...
Lubię czytać o starych ludach, które wierzyły w bóstwa przyrody, oddawały im kult, wielbiły je. Ucieszyłam się więc, gdy okazało się po pewnym czasie, że i w tej pozycji będę miała okazję o nich poczytać w otoczeniu pięknej mazurskiej scenerii. Jak zwykle, pisarka przyłożyła dużą uwagę do szczegółów. Jestem pewna, że wszystkie informacje zawarte w powieści zostały dokładnie sprawdzone. Ciekawym posunięciem okazał się zabieg otrzymywania listów przez Zuzannę, która niewiele wiedziała o swojej rodzinie.
Mimo niefortunnego początku jest to dość interesująca lektura. Z zakupionych na półce czeka na mnie jeszcze ,,Ucieczka znad rozlewiska", natomiast w planach zakupowych znajdują się ,,Ty jesteś moje imię", której po spotkaniu autorskim jestem bardzo ciekawa oraz ,,Upalne lato Marianny" i ,,Upalne lato Kaliny". Lubię twórczość Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, ponieważ w przeważającej większości są to lekkie powieści, które umilą nam czas. Jeżeli jeszcze nie znacie, koniecznie to zmieńcie. Jestem prawie pewna, że się nie zawiedziecie.
Z tą autorką się jeszcze nie spotkałam, ale nie raz i nie dwa czytałam książkę, która początkowo była nie do zniesienia, a potem niesamowicie się wciągnęłam! Chociażby "Noce w Rodanthe" Sparksa. ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę wesołych, rodzinnych świąt!
Zaciekawiłaś mnie :) Będę miała w pamięci tę książkę :) Bardzo polecam Ci "Upalne lato Kaliny".
OdpowiedzUsuń