Restauracja Mistrz i Małgorzata (ul. Szewska 15-17) jeszcze przed oficjalnym otwarciem wzbudzała ciekawość. Właściciele przygotowywali wizualizacje planowanych pomieszczeń, przedstawiali, jak będzie wyglądać to miejsce. Nic więc dziwnego, że dodatkowo dobrze przeprowadzona akcja promocyjna przywiodła ku lokalowi wielu Torunian.
Zatrudnieni aktorzy, odgrywający role bohaterów
Musimy przyznać, że i nas zaintrygowała tajemnicza restauracja. Po części być może było spowodowane to tym, że ukończyłyśmy filologię rosyjską, czytałyśmy ,,Mistrza i Małgorzatę" Michaiła Bułhakowa, a po części, no cóż. Wiesz, jak to jest. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła i trochę tak było w tym przypadku. Z zapartym tchem śledziłyśmy informacje dot. oficjalnej daty otwarcia restauracji Mistrz i Małgorzata w Toruniu. Specjalnie na tę okazję zostali zatrudnieni aktorzy, którzy chodząc po ulicach Starówki zachęcali Torunian do odwiedzin nowo otwartego lokalu. Robi wrażenie, prawda? Same nie brałyśmy udziału w akcji promocyjnej, ale już w poniedziałek zaraz po otwarciu zjawiłyśmy się u wrót lokalu.
Restauracja Mistrz i Małgorzata w Toruniu
Od pierwszych chwil mogłyśmy już poczuć klimat tego miejsca. Sympatyczny, znający się na żartach kelner/barman oprowadził nas po wszystkich pomieszczeniach. W piwnicy znajduje się tzw. Nautilus, sala przeznaczona na przyjęcia zorganizowane. Zdjęć niestety nie mamy, ale robi wrażenie. Przejdźmy jednak na piętro, gdzie znajduje się kącik biblioteczny (bajeczny!), sala Behemota (chyba nie dziwisz się, że właśnie ją wybrałyśmy. Koty rządzą.) i Małgorzaty. Ogromnym plusem jest fakt, że już przed wizytą w lokalu możesz sprawdzić, co będziesz jadł i, co ważne, ile zostawisz w kasie restauracji.
Na piętrze powstanie 6 apartamentów
Rozmawiając lekkim tonem z panem barmanem nieoczekiwanie dowiedziałyśmy się, że wizerunki osób, które zobaczysz na brzegach stołów są zapowiedzią 6 apartamentów, będących właśnie w przygotowaniu. Jesteśmy niezwykle ciekawe ich wnętrz. Wracając jednak do menu i zamówionych dań. Obsługa nieoczekiwanie się zmienia, pani kelnerka zmienia sztućce (żeby raz...), my oczekujemy na dania. Skusiłyśmy się na zupę pomidorową z makaronem, bardzo dobrze doprawioną, niezwykle duża porcja nalana z sercem. Poprosiłyśmy także o sałatkę z serem korycińskim w sosie musztardowo-miodowym. Myślałyśmy, że po sałatce z kozim serem i żurawiną w restauracji Za drzwiami w Gnieźnie już nic nas nie zaskoczy, a tu proszę. Ogromny talerz pełen dobroci, mniam! Nie mogłyśmy zapomnieć także o deserze. Skusiłyśmy się na wiśniowy torcik z dodatkiem białej czekolady oraz serowiec ,,paschę" z bezą i sosem czekoladowym. Niby wszystko pyszne, jesteśmy zadowolone, jest tylko jedno ,,ale". Czułyśmy się średnio komfortowo, gdy nie wiadomo skąd pojawiała się za naszymi plecami pani kelnerka. Restauracja chce uchodzić za ekskluzywną i ma ku temu doskonałe przesłanki, ale zadbałybyśmy o większą dyskrecję obsługujących. To naprawdę nie jest przyjemne uczucie, jak nie można swobodnie porozmawiać, bo nie wiesz, czy ktoś nie nadchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz