Julita Strzebecka to debiutująca na polskim rynku pisarka, której ,,Nakarm mnie" znalazło się u nas w bibliotece i przykuło moją uwagę. Czy było tego warte?
Muszę przyznać, że nie bardzo zagłębiałam się w treść fabuły. Zobaczyłam na skrzydełku ,,Pozorności", że pojawiła się także taka pozycja i postanowiłam się z nią zapoznać. Właściwie pobrałąm ją w formie audiobooka z Legimi i podsłuchiwałam w czasie jazdy samochodem. Nic więc dziwnego, że lektura historii kobiet, które postanowiły tyć dla przyjemności swoich partnerów zajęło mi prawie tydzień. Feedersi to grupa mężczyzn, którzy czerpią satysfakcję i odczuwają pożądanie z faktu, że ich panie stają się coraz grubsze.
Jedna z bohaterek, pani prezes, pewnego dnia zauważa, że coś jest nie tak. W momencie, gdy nie działa winda, a ona musi przejść schodami kilka pięter, okazuje się, że łapie zadyszkę. Razem z innymi dziewczynami trafia do ośrodka, gdzie powinni pomóc im zgubić zbędne kilogramy. Niestety, jednym z lekarzy, który ma duży wpływ na terapię jest Wiktor, który nie pragnie niczego innego, niż tego, by jego podopieczne tyły, szczególnie Joanna. Czy uda jej się wyrwać ze szponów dwulicowego lekarza i wrócić do uregulowanej wagi?
,,Nakarm mnie" to historia kobiet, które miały problem z nadwagą, podtrzymywane jednak na duchu i ciele przez swoich partnerów, dokarmiane, dopieszczane postanawiają poświęcić całe swoje życie tyciu. Nie pragną niczego innego niż jeść. Plany, marzenia, realizacja zadań, to wszystko staje się nieistotne w obliczu tego, ile kilogramów jedzenia mogą znów pochłonąć. Muszę przyznać, że z jednej strony to przerażający obraz społeczeństwa, gdzie stateczny tryb życia prowadzi do nadprogramowych kilogramów, a to może być idealny bodziec, by zainteresowali się nami feedersi. Nikomu tego nie życzę.
Na pewno porusza małopopularny problem, ale jakoś na razie nie mam na nią ochoty.
OdpowiedzUsuń