Beata Majewska znów powraca z serią owocową. Tym razem czas na historię pełną wzruszeń. Mowa o ,,Zapisane w chmurze".
Magda, główna bohaterka najnowszej powieści autorki ma już dosyć relacji, jakie panują w jej rodzinie. Dorosłe córki wyjeżdżają na wakacje do Stanów, mąż daje się po raz kolejny zaabsorbować sprawom firmowym do tego stopnia, że spóźnia się na ich coroczną rocznicową kolację. Kobieta postanawia coś zmienić w swoim życiu i nieco na przekór mężowi wyrusza w samotną podróż do Rumunii. Wtedy nie wie jeszcze, że to będą jej najszczęśliwsze, a zarazem najbardziej tragiczne wakacje.
Lubię zapoznawać się z kolejnymi publikacjami pisarki, kryjącej się pod pseudonimem Beata Majewska, czy Augusta Docher. Parę dni przed ,,Zapisane w chmurze" zapoznawałam się właśnie z inną jej książką - ,,Płatkami wspomnień" i to ona wywarła na mnie tak piorunujące wrażenie, że tej trudno było dotrzymać kroku. Z drugiej strony, seria owocowa nie ma być literaturą wysokich lotów, ma za zadanie pokazać problemy, jakie mogą dotknąć nas, sąsiadkę, siostrę. Uodpornić na to, że zawsze jest dobry czas na nowy początek.
Mimo, że ,,Zapisane w chmurze" nie oceniam jako powieść rewelacyjną, cieszę się, że znalazła się na mojej czytelniczej liście. Bardzo przyjemnie spędziłam z nią czas, niejednokrotnie nie dowierzając, że wątek rumuński może się zakończyć w taki sposób. Tak, jak to w życiu bywa, autorka daje bohaterom nadzieję, ale i nie omijają ich bolesne upadki z obłoków. Jednym słowem, lektura idealna na jesienne niewymagające zaangażowania wieczory.
Czytałam inny tytuł z tej serii, podobał mi się.
OdpowiedzUsuń